Sobota, 18 lutego 2012, 10:47
„Piękna i Bestia” powraca na ekrany…
prawda
fałsz
Wytwórnia Walta Disneya rozpoczęła wielką kampanię przywracania na ekrany kinowe swoich największych hitów. W nowej, ulepszonej, trójwymiarowej wersji mogliśmy zobaczyć już „Króla lwa”. Teraz przyszedł czas na „Piękną i Bestię”.Historię przystojnego księcia zaklętego w bestię i pięknej Belli znają chyba wszyscy. Jest w niej to, co ludzie uwielbiają najbardziej. Romans dobrej dziewczyny z okrutną Bestią. Sensacyjne sceny walki na dachu (z obowiązkowym narażeniem życia i zdrowia). To wszystko okraszone odrobiną magii oraz musicalowymi scenami z uczestniczeniem zaklętych sprzętów domowych. Oczywiście na koniec dobro zwycięża, a przystojny książę przechodzi przemianę od egoistycznego materialisty poprzez wstrętnego potwora w romantycznego kochanka.
Małe dziewczynki, które 20 lat temu z wypiekami na twarzy śledziły losy tej pary, dziś same są matkami małych dziewczynek. Dlaczego więc nie skłonić ich do pójścia do kina kolejny raz na ten sam film? Nowa, cyfrowa jakość animacji to oczywiście oficjalny powód. Jest jednak drugie dno...
Disney zwyczajnie gra na emocjach i w służbie pieniądza budzi dawne sentymenty. Oglądając po latach po raz drugi „Piękną i Bestię” można znów poczuć się jak dziecko. I ocierając ukradkiem łzę w kinowych ciemnościach, same przed sobą przyznamy, że to jest warte każdych pieniędzy;)
BF